Komentarze: 0
Hej ! :-)
Jestem Paulina :-)
Jak już sama nazwa mojego bloga wskazuje ,będzie on dotyczył przede wszystkim biegania i wszystkiego co z nim związane . Znajdziecie tu wszystko co niezbędne w tej dziedzinie ( przynajmniej mam taką nadzieję :-) ).
Będę się również dzielić z Wami swoimi osiągnięciami.
Oczywiście na początek przedstawię Wam swoją historię , abyście mogli się ze mną utożsamiać i załapać bliższą więź. :-) Doskonale wiem jak bardzo każdy z Nas potrzebuje swojego motywatora , dlatego postanowiłam , że stanę się Nim dla Was !
Od początku ....
Już jako mała dziewczynka byłam bardzo aktywna fizycznie . Zawsze miałam dużo energii i chętnie angażowałam się zajęcia ruchowe . Kiedy miałam 15 lat zapisałam się na boks . Biorąc pod uwagę fakt , że zawsze byłam nadmiernie ożywiona , treningi pomagały mi się wyciszyć i odreagować wszelki stres. Już wtedy poczułam , że chcę robić w życiu coś więcej , znaleźć jakąś pasję , która będzie związane ze sportem . Kiedy poszłam do Liceum niestety na treningach zaczęłam pojawiać się coraz rzadziej :-( . Szkoła i przygotowania do matury zaczęły ograbiać mnie z wolnego czasu , w efekcie końcowym - przerwałam trenowanie .:-(
Po skończeniu Liceum zapisałam się do szkoły o profilu Ochrona Fizyczna Osób i Mienia . Na liście zajęć ukazały się m.in. zajęcia z samoobrony , na których jak się okazało ćwiczyliśmy MMA oraz boks <3. Rzecz jasne strasznie się ucieszyłam i byłam w swoim żywiole :-D Po skończeniu drugiego semestru niestety musiałam przerwać edukację :-( . Po pewnym czasie wyszłam za mąż i podjęłam pracę , której jak się później okazało oddałam się bez reszty, a pamięć o treningach odeszła w zapomnienie . Wzięłam ślub mając 22 lata , wierzcie mi NIE POLECAM ! Moje małżeństwo okazało się kompletnym fiaskiem. Stałam się typową "kurą domową " , dla mojego na szczęście byłego już męża liczyła się tylko praca i On sam . Nigdy nie zapytał mnie o moje plany i marzenia . Zawsze miałam duży temperament i potencjał niestety przy Nim on zgasł :-/ . Całe szczęście ,że dość szybko przejrzałam na oczy . Po jakimś roku zaczęłam na serio dostrzegać , że nie ma dla mnie miejsca w życiu tego kolesia , że w ogóle nie podziela On moich poglądów i pasji . Coraz częściej zaczynaliśmy się kłócić . Po ponad roku małżeństwa postanowiliśmy się rozstać . Początkowo myślałam ,że się załamie ...no sorry heloł mam 22 lata i co teraz ?! :-o tak wtedy myślałam , teraz natomiast cieszę się , że tak się stało. Przez jakieś 2 miesiące chodziłam przygaszona , nie do końca to wszystko rozumiałam ...i tadaaam , kumpela z pracy powiedziała mi o nowo otwartej siłowni w Naszej okolicy, do której się zapisała. Postanowiłam ,że pójdę zobaczyć co mi szkodzi . Poszłam ....i tam się zakochałam ....wait wait wait ...nie myślcie ,że w jakimś instruktorku :-P zakochałam się w SPINNINGU <3 . Już na pierwszych zajęciach dostałam taki wycisk , że ledwo chodziłam przez kilka dni ale podobało mi się to . Bardzo szybko siłownia stała się moim uzależnieniem. Trenowałam aaaalllll timeee ! W międzyczasie mój były mąż próbował parę razy się ze mną pojednać. W związku z tym zaproponowałam aby kiedyś wybrał się ze mną na zajęcia i zobaczył co mnie interesuje . Myślicie , że to zrobił ? Skądże powiedział ,że nie bo po co ( tak naprawdę pewnie chodziło o to ,że miał tłuste dupsko i rower go przerażał ) :-P . Wtedy sobie pomyślałam " spadaj dupku , nie masz czego u mnie szukać . I'm done ! " . Już wtedy zrozumiałam tak na serio, że to nie jest człowiek dla mnie. W końcu zajęłam się sobą , w spokoju mogłam się rozwijać, bardzo szybko zapomniałam o nieszczęściu związanym z moim nieudanym małżeństwem . Chodziłam MEGA szczęśliwa , w pracy dostałam awans , później drugi ....niedawno trzeci ! Znów zaczęłam się uśmiechać i być człowiekiem z pasją. Nie interesował mnie nowy związek ....przecież nie miałam na niego czasu :-P Otaczałam się fajnymi ludźmi na siłowni i stałam się na maxa niezależna więc po co mi ktoś . No dobra ...spotykałam się od czasu do czasu z " kimś tam " :-P ale to nic poważnego . Miałam bardzo fajnego kumpla , chociaż mieszka jakieś 1.5h drogi ode mnie to bardzo mnie wspierał każdego dnia . Ćwiczyliśmy razem , okazuje się że na odległość też można :-) O tyle bardziej nikogo nie potrzebowałam . Zaczęłam też dużo biegać. Po prostu czułam ,że żyje. Niestety życie to ciągłe wzloty i upadki więc pojawiła się kolejna przeszkoda . Mój tato ma problemy z sercem , ma na swoim koncie już 2 zawały z czego jeden prawie śmiertelny , a że Ja jestem tatusiem z krwi i kości odziedziczyłam po Nim nawet problemy z sercem. Dały się one we znaki kiedy zaczęłam intensywnie ćwiczyć . Fakt faktem trochę się zaniedbałam gdyż bardzo dużo trenowałam , bardzo mało spałam i jadłam i jeszcze więcej pracowałam . W końcu my heart powiedziało STOP ! W jedną noc moje życie straciło sens, tak wtedy czułam. Dostałam jakiś atak i straciłam na chwilę przytomność . Wylądowałam w szpitalu i okazało się ,że moje serce czasem przestaje bić na kilka sekund. To niby nic poważnego bo można z tym normalnie żyć ale , że mój organizm był na maxa wycieńczony więc musiałam zrezygnować na długi czas z wszelkiego wysiłku fizycznego. To był dla mnie wyrok jakiego nie potrafiłam znieść. Przez pierwsze kilka dni leżałam w łóżku jak warzywo ..długo zajęło mi odzyskanie sił witalnych , męczył mnie nawet krótki spacer. Najgorsze dla mnie było to , że właśnie wtedy miałam się zacząć mocno rozwijać w dziedzinie biegania. Mój debiut miał się odbyć za 3 miesiące . Bardzo chciałam wziąć udział w Rzeźniczku w Bieszczadach do czego poczyniłam już odpowiednie przygotowania , jednak kiedy lekarz powiedział ,że ewidentnie mi to odradza moje życie legło w gruzach. Chociaż było mi na maxa ciężko nie zlekceważyłam zaleceń lekarza i zrezygnowałam ze sportu na jakiś czas . Po upływie kilku miesięcy postanowiłam znów zacząć biegać . Na początku 2km to było dla mnie nie lada wyzwanie , jednak bardzo się cieszyłam z drobnych postępów. Myślałam sobie ,że teraz będzie już tylko lepiej i rzeczywiście tak było :-). W mojej firmie zatrudnił się pewien koleś kilka miesięcy wcześniej jednak nigdy dotąd nie zwracał mojej uwagi jakość szczególnie , po prostu wiedziałam , że istnieje i że ma ładną buzię :-P bo ma ... i to zauważyłam od razu. Jednak jak już wspomniałam wcześniej miałam gdzieś angażowanie się w jakiekolwiek związki więc stwierdziłam ,że i don't care i nie ma się co podniecać :-P . A jednak.... zagadaliśmy do siebie po jakimś czasie ...albo Ja zagadałam :-) To była szybka akcja. Okazało się ,że mieszka nawet w tym samym mieście co Ja ( na tym samym osiedlu ) i BIEGA ! <3 . Od razu mi zaimponował i uwagaaa... zaprosił mnie na bieganie :-) THE BEST DATE IN THE WORLD <3 . Koleś okazał się super no i podzielał moje pasje, ponadto akceptował mnie taką jaka jestem i nie oczekiwał ,że na siłę się zmienię i nagle stanę się grzeczna i pokorna. Więc jak już tak raz pobiegliśmy to biegamy razem do dziś :-) Robert ( bo tak ma na imię ) ma na swoim koncie już nie jeden półmaraton i maraton i jest w tym naprawdę dobry, a ja staram się go wspierać ( mam nadzieję ,że mi się to udaje ) . On też mnie wspiera , bardzo motywuje do treningów , które mocno poszły u mnie w odstawkę.... no i dzięki Niemu też mam szansę na swój debiut już w kwietniu na Poznańskim Półmaratonie . :-) ..
Małe streszczenie mojego życia... mam nadzieję ,że Was nie zanudziłam , natomiast pomoże Wam to spojrzeć na mnie jak na człowieka , który tak jak i Wy zmaga się z trudnościami w życiu i tak jak i Wy potrzebuje kogoś kto będzie go podnosił po każdym upadku.
Kolejne wpisy będą już zawierać konkrety dotyczące biegania jak i moje osobiste doświadczenia z tym związane. Mam nadzieję ,że uda mi się zapewnić Wam to czego potrzebujecie .
Zatem READY - SET - GO !!! :-)
buźka :*